21 lutego 2013

Szczęśliwa trzynastka

Zawsze byłam emocjonalną ekshibicjonistką. W przedszkolu nie czekałam nawet minuty, aby moim wybrankom zakomunikować głośno WMN (tj. wielką miłość nieskończoną) i uciec do pani. W podstawówce, jeśli młodzian wpadł mi w oko, a był odpowiednio bystry, orientował się natychmiast. Nie tylko on, bo naprawdę trudno było tego nie zauważyć. Wzdychać w samotności, włosy z głowy rwać i milczeć - to nie ja! Co w sercu, to na języku. Inna sprawa, że mało kto zagościł w moim pamiętniku na dłużej. Do czasu... do pewnego zimowego wieczoru w pierwszej klasie liceum, kiedy na wpół przytomna wypadłam z kina wprost pod rękę wysokiego chłopaka w kolorowej kurtce. I tak pod tą jego ręką idę już szmat czasu.



Czytaj więcej...