30 czerwca 2013

Dla zbłąkanych owieczek - ważna informacja

Drogi Internauto, jeśli tu trafiłeś i wydaje Ci się, że blog umarł... to nieprawda! Wciąż jesteśmy, publikujemy w sieci, tyle że na własnych warunkach ;) Zapraszamy na lenaikuba.pl!

03 maja 2013

Kobieta dyktatora

W naszej rodzinie władca jest jeden. Rządzi autorytarnie, jego decyzje są ostateczne i niepodważalne. Konsultacje odbywają się, owszem, ale w większości przypadków są zbędne i stanowią wyłącznie potwierdzenie jego wcześniejszych (chciał, nie chciał - trafnych!) na daną sprawę poglądów. Dąży do całkowitego wyeliminowania ze swojego życia, a zatem bezlitośnie tępi: głupotę, brak przewidywania i nieostrożność, a także obłudę i fałsz. Dla dzieci pozostaje bardziej wyrozumiały, skoro wciąż się uczą, dorosłym ze swojego otoczenia natomiast silnie daje odczuć, że albo wyżej wymienione, albo on. Nie ucieka się do agresji fizycznej, słowna w zupełności wystarcza, w końcu natura silnego głosu nie poskąpiła. Taki jest nasz Twórca.
 

26 kwietnia 2013

Wiosna, ach to ty!

Jak to zwykle w młodych związkach bywa, początkowo iskrzyło nieustannie. Z jednej strony cudowne uczucie: obezwładniająca fascynacja, chęć ciągłego obcowania, w dzień i w nocy. Z drugiej - frustracja i presja otoczenia: brak czasu na cokolwiek innego, rozkojarzenie, dezorganizacja. Generalnie docieramy się. Wiosna i my.
 

18 kwietnia 2013

Hu! hu! ha! Wiosna zła!

Dziś tylko zdjęcia. Dziś odpadam, Kochani. Przyszła wiosna, a z nią dni dłuższe... ale krótsze. Więcej o tym paradoksie pewnie napiszę, kiedy nie będę padać z nóg. Czyli nie wiadomo kiedy. Póki co muszę kupić sobie wygodne wiosenne buty i kilka dodatkowych godzin na dobę.



Czytaj więcej...

14 kwietnia 2013

Pożegnanie zimy

Za oknem piękne słonko, 12 stopni na plusie (przed dziewiątą rano!), białe płachty śniegu znikają w oczach, więc... uff, możemy użyć czasu przeszłego! Tak, to była baaardzo długa zima. Długa, ale bywało, że baaardzo piękna. I tak się zastanawiam, po obejrzeniu poniższego filmiku, nakręconego w styczniu, czy we właściwą stronę kierujemy pretensje o tegoroczną aurę... Kto wie, może kiedy w marcu (pamiętacie dwa piękne cieplutkie dni?) przyszła wiosna, to właśnie zima schowała ją w szafie, piwnicy czy gdziekolwiek...? Być może posunęła się do tak drastycznych kroków, aby zostać z nami jak najdłużej.
 

Czytaj więcej...

12 kwietnia 2013

Syneczek mamusi

Ten post nie dość że miał pojawić się już dawno, to jeszcze miał być całkiem o czym innym. Planowałam górnolotny tekst o budowaniu relacji ojciec-syn w kontraście do tej ojciec-córka, o trudnościach i paradoksach codzienności dwóch facetów, widzianych oczami matki. Twórca miał pójść z Kubą pierwszy raz do fryzjera, aby zapoczątkować tradycję, która zbliży ich do siebie i, w zależności od tempa wzrostu blond czupryny, systematycznie będzie stwarzać okazje do zacieśniania więzi...
 

Czytaj więcej...

03 kwietnia 2013

Rozmyślania przy nożyczkach i grzebieniu

Swoją pierwszą wizytę w zakładzie fryzjerskim (na miano "salonu" nijak nie zasłużył) pamiętam, jakby była wczoraj. Idąc w ślady imponującej mi od przedszkola przyjaciółki, w czwartej klasie podstawówki uparłam się na zdecydowane cięcie. Mama, zajęta pieluchami młodszej siostry, sama mając na głowie coś na kształt modnego wówczas boba, po kilku dniach daremnego przekonywania, że dobrze jest tak, jak jest, ostatecznie skapitulowała. "Idź, dziecko!" Poszłam więc, sama...
 

Czytaj więcej...

Urodzinowo, w fanstastycznym humorze

Choć pogoda za oknem nie nastraja optymistycznie, czuję się dziś świetnie. Nie mam depresji wywołanej kolejną zmianą cyferki, która przypomina o stopniowej utracie jędrności skóry i rosnącej liczbie zmarszczek. W końcu kobiety są jak wino, a młodym jest się duchem, nie ciałem. Co prawda za rok może być nieco mniej kolorowo, zmiana prefiksu to już poważniejsza sprawa, ale póki co wciąż cieszę się kremami 25+. W związku z powyższym postanowiłam powrócić do sięgającej czasów szkolnych tradycji częstowania cukierkami. Najchętniej zebrałabym Wasze adresy, Kochani Czytelnicy, i każdemu przesłała w kopercie... powiedzmy: śliwkę w czekoladzie. To chyba jednak byłoby zbyt szalone, nawet jak na moje możliwości. Proponuję więc coś innego
 

Czytaj więcej...

27 marca 2013

Szafa Kuby - marzec

Jak już wspominałam, kiedy rozpoczynałam przygodę z lenaikuba.pl, nie miałam pojęcia, że blogowy świat jest tak ogromny. Poznałam w nim wiele sympatycznych, zaradnych, mądrych, pomysłowych i zdolnych dziewczyn oraz ich urocze dzieciaki. Jedne inspirują, bawią, uczą. Inne dodatkowo onieśmielają, bo spod ich rąk wychodzą prawdziwe cuda...
 

Czytaj więcej...

23 marca 2013

Literkowy zawrót głowy

Jesteście ciekawi, jak Leny postępy w czytaniu i pisaniu? Otóż szał trwa. Nasza Milusińska bezbłędnie rozpoznaje wszystkie litery rzymskiego alfabetu, ale nie składa ich jeszcze samodzielnie w wyrazy. Wskazuje w tekście coraz więcej często widywanych słów, lecz nie do końca rozumie znaczenie sformułowania "A jak arbuz" czy "L jak Lena". Dla niej jest "B jak KuBa" i koniec. Gdy się tak dobrze zastanowić, ma to większy sens niż wtłaczany nam od pokoleń skrót myślowy "B jak (pierwsza głoska w wyrazie) balon"...
 

Czytaj więcej...

20 marca 2013

Wietrzymy. Oj, wietrzymy!

Sklepy wietrzą magazyny, blogerki wietrzą szafy. Może nieco spóźniona, wietrzę i ja, nie tylko garderobę, ale i całe mieszkanie. Kiedy rok temu Twórca stanowczo sprzeciwił się zakupowi kolejnej szafy, twierdząc, że musimy najpierw pozbyć się zbędnych rzeczy, a okaże się, że wcale nie jest nam potrzebna, początkowo byłam wściekła. Miejsce na mebel jest, a ciuchy wciąż wędrują po pokojach - to po komodach, to po kanapie, krzesłach, podłodze... Od tamtej pory, jak się pewnie domyślacie, chętnych do spacerów nie ubyło. A że przybyło, w domu na potęgę rosnących dzieci i matki z bzikiem - nikogo przekonywać nie muszę. Pewnego poranka, potknąwszy się o niemającą swojego miejsca zabawkę, przełożywszy po raz n-ty z kąta w kąt pudło z za małymi ciuszkami - doznałam olśnienia. Wyobraziłam sobie nasze niemałe przecież mieszkanie kompletnie puste, na półkach i w szufladach pojedyncze, te najbardziej potrzebne i wartościowe rzeczy, kilka pamiątek. Chwilę później pod moimi powiekami wyświetliła się reklama serwisu ogłoszeniowego, ta ze znikającymi przedmiotami i rosnącą sakiewką.
 

18 marca 2013

Szafa Leny - marzec

Podczas ostatniej przerwy w blogowaniu, szumnie nazwanej urlopem, w mojej głowie wciąż kłębiły się myśli o blogu. Zastanawiałam się, co zrobić, żeby Was nie zawodzić, a jednocześnie się nie spalać i zminimalizować wpływ strony na naszą codzienność. W związku z tym, że najczęściej zaopatrujemy się w ubrania na wyprzedażach, chciałam dotychczas jak najszybciej organizować kolejne sesje, aby pokazać Wam zdobycze i umożliwić zakup, póki jeszcze ciuszek nie zniknie ze sklepowych półek. Kończyło się zwykle tym, że nie zdążyłam pokazać nawet małej części, a już było za późno. I zawiedzione "byłam w XY i nie widziałam tych spodni", "nie ma tej czapki w YZ". A ile się przy tym całą trójką nagimnastykujemy, ile włosów z mojej blond głowy wyrwanych... Stąd pomysł na cykl - "Szafa Leny" i "Szafa Kuby". Będę w nim prezentować łupy niemal natychmiast po zakupie. Nie znikną podpisy spod postów zdjęciowych z Leną i Kubą w rolach głównych, ale dzięki "szafom" będą one bardziej spontaniczne i niewymuszone. Na pierwszy ogień nowy przepiękny nabytek, bynajmniej nie z wyprzedaży, w końcu i my lubimy być czasem w awangardzie!
 

Czytaj dalej...

15 marca 2013

I'm so tired

Pamiętacie post o cudownym Wojtusiu z popielnika? Otóż tym razem po piętnastu zwrotkach Kuba wciąż dzielnie się stawiał. Chciał "do siebie", czyli do kojca, do swoich klocków i swojego żółwia. OK, kolego, no problem. Dziesięć minut później było tak:
  wpid3854-001.jpg

Czytaj dalej...

12 marca 2013

Wspólnota majątkowa

Od małego lubiłam się dzielić. Podobno jako dwulatka wyniosłam na podwórko zdobyczne cukierki Solidarności i wszystkie rozdałam, a dla mnie samej nie został ani jeden. Od tamtej pory, zważywszy na czasy, w jakich przyszło mi dorastać, rodzice starali się tłumić we mnie tę słabość (?), która rozkwitła, wybuchła wręcz z pojawieniem się Leny i Kuby.
 

Czytaj dalej...

11 marca 2013

ZOO Park

Następnym razem, zanim zaplanuję urlop, przyjrzę się dokładniej prognozom długoterminowym... Jeden słoneczny ciepły dzień wiosny nie czyni, niestety. Za oknem znów biało i mroźnie, do tego wietrznie, postanowiliśmy więc z Dziadkami dostarczyć Lenie nieco weekendowych atrakcji pod dachem i wybraliśmy się na "wystawę zoologiczną". Uczyniliśmy to tym chętniej, że miejscem, którego nasza milusińska nigdy nie pozwala ominąć podczas wypraw do pobliskiego hipermarketu, jest właśnie sklep ze zwierzakami.
 

Czytaj więcej...

05 marca 2013

Przerwa techniczna

Miało być bez zapowiedzi. Bez wyjaśnień, ostrzeżeń i podań. Po prostu - tydzień bez lenaikuba.pl. W końcu sama jestem sobie szefem i ja decyduję, czy opublikuję kolejnego posta, odpowiem na komentarze i maile, czy odwiedzę znajome blogerki, prawda? Od jakiegoś czasu nosiłam się z tą myślą, postanowiłam kategorycznie w poniedziałek rano. Dziś jednak, zaraz po powrocie z długiego wspaniałego słonecznego rodzinnego spaceru (bez aparatu!!), przyszedł mail, który zmusił mnie do zrewidowania mojego podejścia. Dziękuję, Sylwia.
 

Czytaj więcej...

03 marca 2013

O matczynych marzeniach

Pamiętacie, kim chcieliście zostać, kiedy byliście dziećmi? Ja od małego chciałam być światowej sławy pisarką. Jako czterolatka wykaligrafowałam i zilustrowałam swoją pierwszą książkę, opowiadanie science-fiction o zielonych stworkach, które przybyły na Ziemię, aby przypomnieć ludziom, jak ważne jest dbanie o naszą planetę. Jak się skończyła ta historia? Nie pamiętam, a rękopis zaginął niestety w babcinych pawlaczach. Rzeczywistość boleśnie zweryfikowała moje marzenia, pielęgnowane przez całą podstawówkę, już w liceum, kiedy nauczycielka polskiego za pierwsze wypracowanie postawiła mi całe 3 z minusem... 
 


Czytaj więcej...

02 marca 2013

Spacer - niespacer?

- Mamusiu, mamusiu! Zobacz, słonko! Chodźmy na spacer! Chodźmy, chodźmy! - wykrzykuje Lenka, łasa świeżego powietrza i doszczętnie znudzona czterema ścianami. "Hmm, rzeczywiście ładna pogoda - myślę sobie - spacer to byłoby coś!" «Chodzenie, przejście się na świeżym powietrzu dla przyjemności lub dla zdrowia», jak definiuje Słownik Języka Polskiego, w końcu bardzo wiarygodne źródło...


Czytaj więcej...

27 lutego 2013

“Co autor miał na myśli?” – rozwiązanie konkursu

Znów nam to zrobiliście. Zasypaliście nas fantastycznymi zgłoszeniami. Zdjęciami, rysunkami, pięknie opowiedzianymi bajkami. Znów było ciężko. I znów się udało. Przedstawiamy zwycięzców Lenkowego konkursu.
 

Czytaj więcej...

24 lutego 2013

Mela (i jej nauka jazdy) na rowerze

W swoim niespełna trzydziestoletnim życiu trafiłam na wiele książek, które mnie zaskoczyły. "Folwark zwierzęcy", "Matka noc", "Justyna", "Blaszany bębenek", "Mechaniczna pomarańcza", "Bez dogmatu", "Harry Potter" - to kilka z nich. Ostatnio do tego zacnemu grona dołączyła lektura z biblioteczki Leny i Kuby - "Mela na rowerze".
 

Czytaj więcej...

23 lutego 2013

Nasze ulubione naleśniki

W domu gotujemy (liczba mnoga to lekkie nadużycie) niemal codziennie. Bez ekstrawagancji, głównie po włosku (domowa pizza i makarony) oraz chińsku (kurczak z ryżem na 15 sposobów), czasem po amerykańsku (steki, nuggetsy), rzadziej po polsku (odgrzewamy pierogi lub mielone od Babci). Z zupami jest gorzej, szczególnie zimą, bo nie przepadam za zapachem gotującego się wywaru. Tu na ratunek przychodzi wujek Gerber, kostka rosołowa i gotowa mrożonka warzywna czy puszka groszku, ewentualnie niezastąpiona Babcia.
 

Czytaj więcej...

21 lutego 2013

Szczęśliwa trzynastka

Zawsze byłam emocjonalną ekshibicjonistką. W przedszkolu nie czekałam nawet minuty, aby moim wybrankom zakomunikować głośno WMN (tj. wielką miłość nieskończoną) i uciec do pani. W podstawówce, jeśli młodzian wpadł mi w oko, a był odpowiednio bystry, orientował się natychmiast. Nie tylko on, bo naprawdę trudno było tego nie zauważyć. Wzdychać w samotności, włosy z głowy rwać i milczeć - to nie ja! Co w sercu, to na języku. Inna sprawa, że mało kto zagościł w moim pamiętniku na dłużej. Do czasu... do pewnego zimowego wieczoru w pierwszej klasie liceum, kiedy na wpół przytomna wypadłam z kina wprost pod rękę wysokiego chłopaka w kolorowej kurtce. I tak pod tą jego ręką idę już szmat czasu.



Czytaj więcej...

14 lutego 2013

Domek marzeń

Dzisiejszy post miał być zupełnie o czym innym, ale to może poczekać. Bo choć nie obchodzimy walentynek, ba! jesteśmy wręcz ich zatwardziałymi przeciwnikami, swoje święto miłości celebrując dokładnie cztery dni później (już w poniedziałek!), miłosny nastrój udzielił się i mnie. Moi Drodzy, zakochałam się. Przyznaję, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale stało się. Nie wiem, co bardziej wpłynęło na ten stan - moje uwielbienie turkusu, uśmiech na buzi Lenki czy atmosfera właśnie. Wbrew trendom, wcześniejszym założeniom i planom, które spaliły na panewce, ten domek zdobył dziś moje serce.
 

Czytaj więcej...

10 lutego 2013

Co autor miał na myśli - Konkurs Leny

Nie od dziś wiadomo, że moje pociechy są najpiękniejsze, najmądrzejsze i najbardziej uzdolnione na świecie. Lenka ma urodę gwiazdy filmowej, Mariah Carrey mogłaby jej pozazdrościć głosu, jest rezolutna jak młody Einstein, porusza się w tańcu niczym Anna Pawłowa, a jej kresce blisko do tej Kobylińskiego. Nie ulega wątpliwości - jest najwspanialszym dzieckiem pod słońcem!
 

08 lutego 2013

O, a gdzie tata?

TATA u nas w domu JEST. Nie wychodzi rano, by wrócić po 17:00. Nie ucieka na "nocki", by potem przespać dzień. Czasem wyskakuje po śniadaniu lub po obiedzie i nie wraca na kolację, a potem rano dłużej śpi. Zdarza się, że budzi dom szumem prysznica, aby przywieźć pieczywo na drugie śniadanie. Innym razem wyjeżdża na parę dni, wtedy sprawdzamy na mapie, dokąd, obserwujemy samoloty na radarze albo palcem po cienkiej żółtej lub czerwonej linii wodzimy w tę i z powrotem. Wtedy tęsknimy.


Czytaj więcej...

03 lutego 2013

Księżniczka hand-made

Są takie zachowania, o które jeszcze pięć lat temu bym siebie samej nie podejrzewała. Namawianie kogokolwiek na zjedzenie lub wypicie czegokolwiek, "normalne" funkcjonowanie po trzech nieprzespanych pod rząd nocach. Wycinanie liter z kolorowego papieru czy wizyta w sklepie z pasmanterią... Czego się jednak nie robi dla uśmiechu na ukochanej buzi?
   

Czytaj więcej...

02 lutego 2013

Kosmiczna fascynacja

Pierwsze słowo, jakie padło z ust Leny, nie było wyjątkowe. Najbliższy jej sercu mężczyzna - TATA - miał tym samym powód do radości i dumy, poczucie triumfu nad MAMĄ nie trwało jednak zbyt długo. BABA również nie mogła narzekać, ani jedna, ani druga. Chwilę później przyszła pora na DADA (Dziadkowie wypięli pierś) i KAKA (wszelkie ptactwo, jak na wiosenną porę przystało). Kilka dni zajęło nam rozszyfrowanie, czym jest tajemniczy DAA, którym okazał się samochód, oraz GAA, czyli samolot. Potem przyszła pora na zaskoczenie. Całkiem wyraźnie, z pełną świadomością znaczenia wypowiedziane - KSIĘŻYC.



Czytaj dalej...

31 stycznia 2013

Trzy cudowne lata w pigułce

Za każdym razem, kiedy wspominam przyjście Lenki na świat, mimowolnie się wzdrygam. Niemal trzy tygodnie spędzone na sali przedporodowej, tuż przy trakcie, codzienne oczekiwanie na poranny obchód i decyzję, jakie dziś będą badania, a w końcu cesarskie cięcie miesiąc przed terminem, zupełnie wbrew mojej matczynej intuicji. Potem jej pierwsze dni w inkubatorze i wszechogarniające pragnienie ciągłego kontaktu. Kolejne dwa tygodnie na oddziale i nareszcie! Dzień, w którym dowiedziałam się, że możemy jechać do domu - najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy nie zapomnę pierwszego wspólnego, w trójkę, poranka. Tego rożka w owieczki i białego kaftanika...
 

Czytaj więcej...

28 stycznia 2013

My się zimy nie boimy – konkurs z tranem Möller’s

...ale też niespecjalnie ją lubimy, przyznajemy się bez bicia. My to znaczy ja, Rodzicielka. Z dziećmi jak jest, wiadomo - im więcej śniegu, tym większy bałwan i lepsza bitwa na śnieżki. Dla mnie ta paskudna pora roku mogłaby nie istnieć. Śnieg śniegiem, niech sobie będzie w górach, w końcu fajnie kilka razy w roku wyskoczyć na narty, ale cztery miesiące z mrozem na przemian z pluchą to przesada. Idealnym rozwiązaniem w moim przypadku byłaby zmiana strefy klimatycznej, ale na razie nie wchodzi to w grę, więc musimy dać radę.



Czytaj więcej...

27 stycznia 2013

Nasze "Blogi Roku 2012"

Jesteśmy tu nowi. Nie oszukujmy się, nieco ponad trzy miesiące to zdecydowanie za mało, żeby gdziekolwiek poczuć się jak u siebie. Zanim sama nie zaczęłam blogować, ta część sieci była mi kompletnie obca. Jedyną znaną blogerką była ta, którą poznałam w realu, czyli cudowna Miss Ferreira. Internet służył wyłącznie w celach naukowych, informacyjnych bądź kryminalnych prowadzących do rozrywkowych, ale o tym cicho sza. Intelektualna rozrywka była domeną czasopism i książek. Od pewnego czasu na te ostatnie nieco brakuje czasu (chyba że mają obrazki), a ja poznaję świat, w który wkroczyłam zupełnie zielona. Dotknąwszy go zaledwie koniuszkami palców, bojąc się brnąć głębiej, aby nie zatonąć, pragnę podzielić się z Wami informacją, na kogo my oddaliśmy głos w pewnym plebiscycie.
 

Sobota będzie dla nas!

- Podanie przyjęte. Urlopu udzielam - z takimi słowami obudził się dziś Twórca. Gdybym go nie znała, może bym się nawet ucieszyła. Świadoma jednak granic wspaniałomyślności swego wybranka, uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam niedowierzającą minę. - Tylko zabierz dzieci - dodał, przekręcając się na drugi bok. Chyba muszę się odważyć i udać z pismem do wyższej instancji (czytaj: Teściowej). Wyższa instancja najwyraźniej czyta w moich myślach i humorach, nie po raz pierwszy z resztą, lecz zamiast urlopu podarowała mi coś znacznie lepszego - dzień tylko z synem!
 

Czytaj więcej...

25 stycznia 2013

Zmęczenie materiału

Na podstawie artykułu 1672 Kodeksu Pracy wnoszę o udzielenie mi w dniach 25-26 stycznia 2013 dwóch dni (ilość godzin: 36) urlopu wypoczynkowego, którego mogę żądać we wskazanym przeze mnie terminie. Oświadczam, że jest to pierwszy urlop wypoczynkowy, którego udzielenia w tym trybie żądam w 2013 roku.


Czytaj więcej...

21 stycznia 2013

Cztery kółka na wagę złota

Kiedy jest się wolnym człowiekiem, to znaczy bezdzietnym, nie ma się pojęcia o baaardzo wielu rzeczach. O ilości i częstotliwości skurczów przedporodowych, o prawidłowej konsystencji i kolorze kupy niemowlęcia, cenie pieluch jednorazowych, o wyższości cielęciny nad wieprzowiną, alergizujących właściwościach miodu i truskawek, o tym, że gruszki są ciężkostrawne… A to dopiero wierzchołek góry lodowej! Weźmy zwykły wózek: prosta sprawa – cztery kółka, do wyboru kolor. Zapraszam do pierwszego lepszego sklepu z wózkami, a przekonacie się, jak głębokie były wody Waszej, Drodzy Niedzieciaci Czytelnicy, ignorancji. Na przykład kółka mogą być trzy, a kolor to ostatnia rzecz, która ma znaczenie. Zawrót głowy gwarantowany, po powrocie polecam drzemkę.

17 stycznia 2013

Sekretne życie zabawek

Pamiętacie Mapy? Książka numer jeden w naszym domu nie trafiła do nas bez powodu. Odkąd Lena po raz pierwszy zobaczyła prognozę pogody, ma bzika na punkcie wszelkiego rodzaju map. Pewnego leniwego deszczowego dnia przyszła do mnie, kiedy przeglądałam na laptopie satelitarne Google Maps w poszukiwaniu określonego adresu, pod który się wybierałam. Od słowa do słowa, od kliknięcia do kliknięcia, przesiedziałyśmy wpatrzone w ekran ponad dwie godziny! Hitem okazał się Street View, który pomimo złej pogody pozwolił nam wybrać się na spacer po znajomych i mniej znajomych miejscach. Dokładnie tak, jak pewnemu robotowi…


Czytaj więcej...

16 stycznia 2013

A jakby tak w sejfie zamknąć?

Ten post miał być przedwczoraj i kompletnie o czym innym. Zdjęcia wrzucone na serwer czekały aż dzieci pójdą spać, a ja przeleję na klawiaturę swoje spostrzeżenia dotyczące blogowania, bo minęły już niemal trzy miesiące, od kiedy zaczęła się ta przygoda... ale to może poczekać. Zdarzył się bowiem wypadek, który na jakieś 10 sekund zatrzymał moje serce, a na kolejne parę godzin nie pozwolił myśleć o niczym innym. Bo podobno najwięcej wypadków zdarza się w domu...
  Czytaj więcej...

10 stycznia 2013

A ja rosnę i rosnę...

Informacja o tym, że moja córka jest już... Twórca powiedziałby "kumata", uderzyła mnie jak obuchem w głowę, kiedy leżałam z Kubą na porodówce. Nagle, praktycznie z dnia na dzień, z maleńkiego bobasa zmieniła się w zupełnie świadomą małą dziewczynkę, która zdawała się wszystko rozumieć: że to jej braciszek, że trzeba ostrożnie, że niedługo wrócimy do domu... Popłakałam się jak głupia. Moja niespełna dwuletnia córa całuje drobniutkiego różowego paluszka i mówi: "cześć Kuba". A on śpi malutki (nieważne, że niemal dwa razy większy niż ona po urodzeniu), bezbronny... Tak to zwykle bywa, że pewne rzeczy zauważamy dopiero w kontraście.

06 stycznia 2013

Analogowa magia

Kto z Was pamięta, jak to było wrócić z wakacyjnego wyjazdu z trzema, czterema kliszami? Zdarzyło Wam się potem przez parę miesięcy, mimo najszczerszych chęci, nigdy nie mieć po drodze do fotolabu, a ostatecznie w okolicach Bożego Narodzenia usłyszeć, że zdjęcia będą, przy dobrych grudniowych wiatrach, przed Sylwestrem? Jaka była wtedy frajda podczas rozpakowywaniu koperty! Gruby plik, lekko wygiętych w łuk, błyszczących, śliskich kartoników i ten zapach… “Tylko uważaj, nie wypalcuj!” Teraz, kiedy zdjęcia klikamy telefonem na każdym kroku, a porządny używany cyfrowy kompakt można kupić za grosze, mało kto docenia czar kliszy.



Czytaj więcej...