30 października 2012

Pierwszy śnieg

Pierwszy prawdziwy śnieg (nie taki, który topnieje natychmiast po zetknięciu z ziemią) spadł w tym roku pod osłoną nocy. Przez okno podziwialiśmy coraz grubszą pierzynkę okrywającą dachy sąsiednich domów, drzewa, trawniki, ulice, chodniki… z nadzieją, że do następnego ranka nie zniknie i można będzie urządzić śniegową bitwę. Tak też się stało i, z pomocą dziadków, niedzielne przedpołudnie zakończyło się wielkim suszeniem garderoby... Zaszczytu powitania białego puchu dostąpiła na razie wyłącznie Lena, mężczyźni zostali bowiem w domu. Tymczasem śnieg najwyraźniej postanowił zabawić u nas chwilę dłużej, postaramy się więc lada dzień nadrobić zaległości poznawcze Kuby. 


27 października 2012

Babciuniu! Dziadziuśku!

Za oknem pierwszy śnieg zamienił się w zacinający deszcz, chłód niemal czuć przez szybę. Postanowiliśmy ogrzać się trochę zdjęciami ze spaceru, na którym nieświadomi byliśmy jeszcze, że żegnamy się ze złotą jesienią. Oglądanie zdjęć to jedna z ulubionych czynności Lenki, jest bowiem doskonałą okazją do opowiadania ze szczegółami, co każdemu z nich towarzyszyło. Kuba też nie odmawia, siedzi wtedy na swoim ulubionym miejscu, czyli maminych kolanach. A że ostatnie liściaste wyjście doszło do skutku dzięki asyście najdroższej Babciusi, naszły mnie okołodziadkowe refleksje.

Czytaj więcej...

25 października 2012

O płci potomstwa słów kilka

Los lubi płatać figle, mnie i Twórcy spłatał dwa. Nie jest bowiem tajemnicą, że Lena miała być chłopakiem. Nie żeby nasza kochana pani doktor się pomyliła, o nie. Pomyliliśmy się my, koniecznie chcąc pierwszego syna. Kuba z kolei miał być dziewczyną, bo jak tu wychować młodszego brata starszej siostry, samemu będąc starszym bratem i starszą siostrą młodszej siostry… ech! A córka taka fajna, że druga taka byłaby pełnią szczęścia... Bardzo szybko okazało się, że to, co nam życie przynosi, często bywa o wiele lepsze niż nasze oczekiwania. Taka przewrotna wersja życiowego motta mojej babci, czyli „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”.


22 października 2012

Rodzicielka na shoppingu

OK, przyznaję się bez bicia – uwielbiam zakupy. Choćby nie wiem ile woltów przepłynęło przez mój mózg z polecenia Twórcy, podejrzewam, że nigdy się to nie zmieni. Wraz z narodzinami Lenki zmieniła się jednak zasadniczo zawartość toreb, które przynoszę do domu po powrocie z centrum handlowego. Za każdym razem, kiedy usiłuję wzbogacić swoją szafę o coś, co sprawi, że będę wyglądać trochę bardziej na czasie, kończy się tym, że całe wychodne mitrężę na działach dziecięcych i ostatecznie zapominam, po co przyszłam. Kiedy pojawił się Kuba, zrobiło się jeszcze gorzej, bo ubieranie małego mężczyzny to... cóż począć, jeszcze większa radocha! Swoją drogą, dla Leny też bardzo często wybieram ciuszki z metką „for boys”. Dlaczego?


19 października 2012

Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew...

Ile razy w ciągu doby moja dwuipółlatka jest w stanie zapytać „jaki?” i „dlaczego?”, nie wiem. Próbowałam się ostatnio dowiedzieć, ale chyba kiepski byłby ze mnie statystyk, bo poddałam się około dziesiątej przed południem. Doliczyłam do osiemdziesięciu siedmiu, więc sami rozumiecie. A w domu to jeszcze pół biedy, wszystko jest tu przecież dawno zdejakowane i zdedlaczegowane. Wyobraźcie sobie, co się dzieje, kiedy wychodzimy...


16 października 2012

Lena i Kuba zaczynają blogowanie

Gdyby Lena wiedziała, że patrzysz na nią teraz, Drogi Czytelniku, na pewno zakryłaby buzię rączkami i udawała, że zniknęła. Kuba natomiast spojrzałby spod oka i kokieteryjnie się uśmiechnął… Każdy wiek ma swoje prawa, swoje uroki i problemy, radości i strachy, swoje sukcesy i porażki. Towarzyszenie małym ludziom w poznawaniu świata, kształtowanie ich osobowości każdym swoim gestem, słowem i wyborem to ogromna odpowiedzialność, ale i wielka frajda. Nie jestem pedagogiem ani psychologiem. Nie czytam poradników, wolę powieści. Nie oglądam "Superniani", wybieram seriale Showtime'a. Moimi najlepszymi przyjaciółmi jako rodzica są zdrowy rozsądek i intuicja. Na razie na ich pomoc nie mogę narzekać – mam dwójkę najcudowniejszych dzieci pod słońcem. Ale dość o mnie, to blog o nich. Niech dziś zdjęcia będą ich najlepszą wizytówką!