31 stycznia 2013

Trzy cudowne lata w pigułce

Za każdym razem, kiedy wspominam przyjście Lenki na świat, mimowolnie się wzdrygam. Niemal trzy tygodnie spędzone na sali przedporodowej, tuż przy trakcie, codzienne oczekiwanie na poranny obchód i decyzję, jakie dziś będą badania, a w końcu cesarskie cięcie miesiąc przed terminem, zupełnie wbrew mojej matczynej intuicji. Potem jej pierwsze dni w inkubatorze i wszechogarniające pragnienie ciągłego kontaktu. Kolejne dwa tygodnie na oddziale i nareszcie! Dzień, w którym dowiedziałam się, że możemy jechać do domu - najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy nie zapomnę pierwszego wspólnego, w trójkę, poranka. Tego rożka w owieczki i białego kaftanika...
 

Czytaj więcej...

28 stycznia 2013

My się zimy nie boimy – konkurs z tranem Möller’s

...ale też niespecjalnie ją lubimy, przyznajemy się bez bicia. My to znaczy ja, Rodzicielka. Z dziećmi jak jest, wiadomo - im więcej śniegu, tym większy bałwan i lepsza bitwa na śnieżki. Dla mnie ta paskudna pora roku mogłaby nie istnieć. Śnieg śniegiem, niech sobie będzie w górach, w końcu fajnie kilka razy w roku wyskoczyć na narty, ale cztery miesiące z mrozem na przemian z pluchą to przesada. Idealnym rozwiązaniem w moim przypadku byłaby zmiana strefy klimatycznej, ale na razie nie wchodzi to w grę, więc musimy dać radę.



Czytaj więcej...

27 stycznia 2013

Nasze "Blogi Roku 2012"

Jesteśmy tu nowi. Nie oszukujmy się, nieco ponad trzy miesiące to zdecydowanie za mało, żeby gdziekolwiek poczuć się jak u siebie. Zanim sama nie zaczęłam blogować, ta część sieci była mi kompletnie obca. Jedyną znaną blogerką była ta, którą poznałam w realu, czyli cudowna Miss Ferreira. Internet służył wyłącznie w celach naukowych, informacyjnych bądź kryminalnych prowadzących do rozrywkowych, ale o tym cicho sza. Intelektualna rozrywka była domeną czasopism i książek. Od pewnego czasu na te ostatnie nieco brakuje czasu (chyba że mają obrazki), a ja poznaję świat, w który wkroczyłam zupełnie zielona. Dotknąwszy go zaledwie koniuszkami palców, bojąc się brnąć głębiej, aby nie zatonąć, pragnę podzielić się z Wami informacją, na kogo my oddaliśmy głos w pewnym plebiscycie.
 

Sobota będzie dla nas!

- Podanie przyjęte. Urlopu udzielam - z takimi słowami obudził się dziś Twórca. Gdybym go nie znała, może bym się nawet ucieszyła. Świadoma jednak granic wspaniałomyślności swego wybranka, uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam niedowierzającą minę. - Tylko zabierz dzieci - dodał, przekręcając się na drugi bok. Chyba muszę się odważyć i udać z pismem do wyższej instancji (czytaj: Teściowej). Wyższa instancja najwyraźniej czyta w moich myślach i humorach, nie po raz pierwszy z resztą, lecz zamiast urlopu podarowała mi coś znacznie lepszego - dzień tylko z synem!
 

Czytaj więcej...

25 stycznia 2013

Zmęczenie materiału

Na podstawie artykułu 1672 Kodeksu Pracy wnoszę o udzielenie mi w dniach 25-26 stycznia 2013 dwóch dni (ilość godzin: 36) urlopu wypoczynkowego, którego mogę żądać we wskazanym przeze mnie terminie. Oświadczam, że jest to pierwszy urlop wypoczynkowy, którego udzielenia w tym trybie żądam w 2013 roku.


Czytaj więcej...

21 stycznia 2013

Cztery kółka na wagę złota

Kiedy jest się wolnym człowiekiem, to znaczy bezdzietnym, nie ma się pojęcia o baaardzo wielu rzeczach. O ilości i częstotliwości skurczów przedporodowych, o prawidłowej konsystencji i kolorze kupy niemowlęcia, cenie pieluch jednorazowych, o wyższości cielęciny nad wieprzowiną, alergizujących właściwościach miodu i truskawek, o tym, że gruszki są ciężkostrawne… A to dopiero wierzchołek góry lodowej! Weźmy zwykły wózek: prosta sprawa – cztery kółka, do wyboru kolor. Zapraszam do pierwszego lepszego sklepu z wózkami, a przekonacie się, jak głębokie były wody Waszej, Drodzy Niedzieciaci Czytelnicy, ignorancji. Na przykład kółka mogą być trzy, a kolor to ostatnia rzecz, która ma znaczenie. Zawrót głowy gwarantowany, po powrocie polecam drzemkę.

17 stycznia 2013

Sekretne życie zabawek

Pamiętacie Mapy? Książka numer jeden w naszym domu nie trafiła do nas bez powodu. Odkąd Lena po raz pierwszy zobaczyła prognozę pogody, ma bzika na punkcie wszelkiego rodzaju map. Pewnego leniwego deszczowego dnia przyszła do mnie, kiedy przeglądałam na laptopie satelitarne Google Maps w poszukiwaniu określonego adresu, pod który się wybierałam. Od słowa do słowa, od kliknięcia do kliknięcia, przesiedziałyśmy wpatrzone w ekran ponad dwie godziny! Hitem okazał się Street View, który pomimo złej pogody pozwolił nam wybrać się na spacer po znajomych i mniej znajomych miejscach. Dokładnie tak, jak pewnemu robotowi…


Czytaj więcej...

16 stycznia 2013

A jakby tak w sejfie zamknąć?

Ten post miał być przedwczoraj i kompletnie o czym innym. Zdjęcia wrzucone na serwer czekały aż dzieci pójdą spać, a ja przeleję na klawiaturę swoje spostrzeżenia dotyczące blogowania, bo minęły już niemal trzy miesiące, od kiedy zaczęła się ta przygoda... ale to może poczekać. Zdarzył się bowiem wypadek, który na jakieś 10 sekund zatrzymał moje serce, a na kolejne parę godzin nie pozwolił myśleć o niczym innym. Bo podobno najwięcej wypadków zdarza się w domu...
  Czytaj więcej...

10 stycznia 2013

A ja rosnę i rosnę...

Informacja o tym, że moja córka jest już... Twórca powiedziałby "kumata", uderzyła mnie jak obuchem w głowę, kiedy leżałam z Kubą na porodówce. Nagle, praktycznie z dnia na dzień, z maleńkiego bobasa zmieniła się w zupełnie świadomą małą dziewczynkę, która zdawała się wszystko rozumieć: że to jej braciszek, że trzeba ostrożnie, że niedługo wrócimy do domu... Popłakałam się jak głupia. Moja niespełna dwuletnia córa całuje drobniutkiego różowego paluszka i mówi: "cześć Kuba". A on śpi malutki (nieważne, że niemal dwa razy większy niż ona po urodzeniu), bezbronny... Tak to zwykle bywa, że pewne rzeczy zauważamy dopiero w kontraście.

06 stycznia 2013

Analogowa magia

Kto z Was pamięta, jak to było wrócić z wakacyjnego wyjazdu z trzema, czterema kliszami? Zdarzyło Wam się potem przez parę miesięcy, mimo najszczerszych chęci, nigdy nie mieć po drodze do fotolabu, a ostatecznie w okolicach Bożego Narodzenia usłyszeć, że zdjęcia będą, przy dobrych grudniowych wiatrach, przed Sylwestrem? Jaka była wtedy frajda podczas rozpakowywaniu koperty! Gruby plik, lekko wygiętych w łuk, błyszczących, śliskich kartoników i ten zapach… “Tylko uważaj, nie wypalcuj!” Teraz, kiedy zdjęcia klikamy telefonem na każdym kroku, a porządny używany cyfrowy kompakt można kupić za grosze, mało kto docenia czar kliszy.



Czytaj więcej...