30 grudnia 2012

Przeprowadzka

Moi Mili, okazało się po raz kolejny, że Twórca ma zawsze rację. Sama nie wiem, błogosławieństwo to czy przekleństwo, mieć takiego faceta u boku... Tak czy owak, przenosimy się.


Czytaj więcej...

08 grudnia 2012

Nasze ulubione zabawki

Lena lubi układać, nieważne: puzzle, makaron czy sztućce w szufladzie. Kuba zdecydowanie preferuje przedmioty, które uderzane jeden o drugi wydają głośny dźwięk, a dla ich dobra lepiej, jeśli mają wysoką klasę ścieralności i odporności na mleczaki. Twórca, jak sama nazwa wskazuje, lubi tworzyć i konstruować. Ja świetnie się bawię, łącząc kolory. Jest więc taka zabawka, która rządzi w naszym domu niepodzielnie. Nie jakaś wyszukana, niszowa, a najprostsza, ogólnodostępna. Klocki Lego.


03 grudnia 2012

Drogi Święty Mikołaju!

Lena i Kuba napisali w tym roku z moją pomocą swoje pierwsze listy do Ciebie. Jedyne, czego mógł sobie zażyczyć brat, ze względu na ograniczony zasób słownictwa, to „mniam” (jedzenie), „brum” (samochód) i „łap” (piłka). Siostra tymczasem nie wyobraża sobie życia bez pieska na smyczy, nowej piłki, płaszczyka jak Czerwonego Kapturka i nowej książeczki z bajkami. Jest jednak jeszcze parę rzeczy, o które ja sama chcę dla nich prosić, bo choć brutalna prawda o Twoim nieistnieniu została mi uświadomiona grubo ponad dwadzieścia lat temu, dobrze byłoby wierzyć, że moje życzenia się spełnią.


Lena i Kuba czytają Tuwima - WYNIKI

Zwykle około szóstej, kiedy dzieci wstają, podaję im śniadanie, pomagam z toaletą i na godzinkę jeszcze się kładę. Czasem jest to mocny sen, czasem przerywana dwadzieścia razy drzemka, ale zawsze coś, biorąc pod uwagę, że kładę się około pierwszej... Nie dziś, Moi Drodzy, nie dziś! Dziś zamiast z głową na poduszce wylądowałam z oczami wlepionymi w ekran komputera... nie tylko ja! Miałam najlepszą pomocnicę!


29 listopada 2012

Byle do wiosny!

Odkąd w roku 2000 zaczęliśmy z Twórcą razem chodzić, chodzimy nieustannie. W liceum przeszliśmy miasto wzdłuż i wszerz, na studiach każdy bezdeszczowy dzień kończyliśmy spacerem. Na paryskich chodnikach schodziliśmy buty, na lizbońskim bruku stopy, a na tatrzańskich szlakach kolana. Kiedy nosiłam Lenę w brzuchu, pięciokilometrową przechadzką w trzecim miesiącu o mało nie doprowadziliśmy do tragedii. Wraz z pojawieniem się dzieciaków częstotliwość naszych pieszych wycieczek spadła drastycznie. Bo obowiązków więcej, czasu mniej, a wyjście z nimi to niemal przedsięwzięcie. Bo po 22:00 śpią, a o tej porze w lecie spacerowało się zawsze najprzyjemniej…


28 listopada 2012

Subiektywna TV

Gorączka zatrzymała nas na parę dni w domu, nuda sięga zenitu, nie pomagają już nawet ulubione bajki… tak, te bajki, telewizyjne! Nie będę udawać, że całymi dniami czytamy, układamy puzzle, budujemy wieże z klocków, śpiewamy, tańczymy i recytujemy. Pranie samo do pralki nie wskoczy i z niej nie wyskoczy, podłoga się sama nie odkurzy, naczynia same nie zmyją, obiad nie ugotuje itd… jak długo trzylatek jest w stanie sam zająć się sobą, można liczyć w minutach, a roczniak na razie nie daje rady zapewnić wystarczających rozrywek. Nic więc dziwnego, że postaci ze szklanego ekranu siłą rzeczy stają się naszymi dobrymi znajomymi, jeśli nie przyjaciółmi.

24 listopada 2012

Jak sprawić dziecku najwspanialszy prezent

Pamiętam jedną z pierwszych swoich w pełni świadomych próśb, która jako anegdota do dziś krąży w mojej rodzinie: - Mamusiu, proszę, urodź mi siostrzyczkę... albo braciszka... albo chociaż pieska... - Czworonoga doczekałam się wcześniej, siostry dopiero po dziesięciu latach. Choć kocham ją nad życie, obie wiemy, że ta dekada jeszcze długo będzie barierą trudną do przekroczenia.


18 listopada 2012

Lena i Kuba czytają Tuwima - KONKURS!

Ostatnio uraczyłam Was swoim wizerunkiem, jako Rodzicielka postanowiłam pójść o krok dalej i wpuścić Was, Drodzy Czytelnicy, do naszego królestwa, a konkretnie jednego leniwego kącika. Pogoda nie sprzyja sesjom w plenerze, na spacery wychodzimy truchtem lub opatuleni w wózkach. Jesień oznacza niestety dużo „siedzenia” w domu, ale tu też można bardzo miło i konstruktywnie spędzać czas.


15 listopada 2012

Rodzicielką być...

Dziesiąty post to idealna okazja, aby wreszcie się ujawnić. Lena i Kuba są bohaterami tego bloga, jego niekwestionowanymi gwiazdami, najwdzięczniejszym tematem i niewyczerpanym źródłem inspiracji. Nie oszukujmy się jednak – o formie i treści decyduję tu ja, czyli Rodzicielka. Uznałam za koniecznie ukazanie Wam mojego oblicza. Oto ono.


Czytaj więcej...

09 listopada 2012

Listopadowa wczesna jesień

Synoptycy najwyraźniej powariowali, niektórzy na weekend zapowiadają u nas nawet piętnaście stopni, postanowiłam więc odgrzebać wydawałoby się już nieaktualny materiał zdjęciowy sprzed miesiąca, zrealizowany przez niezastąpioną ciocię Dianę. Wypłynął przy tym wdzięczny temat ciotek i wujków, którzy przy odrobinie dobrej woli mogą stać się najlepszymi kumplami naszych dzieci, a jednocześnie naszymi najskuteczniejszymi pomocnikami.

05 listopada 2012

Historia pewnego chomika

Jedynym okresem w moim życiu, w którym przejawiałam skłonności do gromadzenia przedmiotów, była podstawówka. Osiem lat to dość czasu, aby półki w regale uginały się pod ciężarem przeróżnych pamiątek ze szkolnych wycieczek i kolonii, wśród których najcenniejszymi były: kamień z Gór Świętokrzyskich, gliniany mnich na beczce wina z Zakopanego i łoś-skarbonka z Krakowa. W ozdobnej szkatułce drzemały w hurtowych ilościach minerały na rzemykach i drewniane koraliki. Co się z nimi stało – nie mam pojęcia. Kiedy w pierwszej klasie liceum poznałam Twórcę, jego negacyjne podejście do wszelkich bibelotów, poparte obszernym i zaiste racjonalnym wyjaśnieniem, wpłynęło na mnie na tyle silnie, że pozbyłam się wszystkiego, czego jedynym zadaniem jest zbieranie kurzu. Od tamtej pory gromadzę wyłącznie książki, z których te najlepsze lubię mieć na własność, i oczywiście zdjęcia. Te ostatnie nie zajmują dużo miejsca, wszystkie leżą grzecznie na twardym dysku, czasem wyciekają do sieci, nie mają jednak dziwnej tendencji do odbijania się na papierze.

30 października 2012

Pierwszy śnieg

Pierwszy prawdziwy śnieg (nie taki, który topnieje natychmiast po zetknięciu z ziemią) spadł w tym roku pod osłoną nocy. Przez okno podziwialiśmy coraz grubszą pierzynkę okrywającą dachy sąsiednich domów, drzewa, trawniki, ulice, chodniki… z nadzieją, że do następnego ranka nie zniknie i można będzie urządzić śniegową bitwę. Tak też się stało i, z pomocą dziadków, niedzielne przedpołudnie zakończyło się wielkim suszeniem garderoby... Zaszczytu powitania białego puchu dostąpiła na razie wyłącznie Lena, mężczyźni zostali bowiem w domu. Tymczasem śnieg najwyraźniej postanowił zabawić u nas chwilę dłużej, postaramy się więc lada dzień nadrobić zaległości poznawcze Kuby. 


27 października 2012

Babciuniu! Dziadziuśku!

Za oknem pierwszy śnieg zamienił się w zacinający deszcz, chłód niemal czuć przez szybę. Postanowiliśmy ogrzać się trochę zdjęciami ze spaceru, na którym nieświadomi byliśmy jeszcze, że żegnamy się ze złotą jesienią. Oglądanie zdjęć to jedna z ulubionych czynności Lenki, jest bowiem doskonałą okazją do opowiadania ze szczegółami, co każdemu z nich towarzyszyło. Kuba też nie odmawia, siedzi wtedy na swoim ulubionym miejscu, czyli maminych kolanach. A że ostatnie liściaste wyjście doszło do skutku dzięki asyście najdroższej Babciusi, naszły mnie okołodziadkowe refleksje.

Czytaj więcej...

25 października 2012

O płci potomstwa słów kilka

Los lubi płatać figle, mnie i Twórcy spłatał dwa. Nie jest bowiem tajemnicą, że Lena miała być chłopakiem. Nie żeby nasza kochana pani doktor się pomyliła, o nie. Pomyliliśmy się my, koniecznie chcąc pierwszego syna. Kuba z kolei miał być dziewczyną, bo jak tu wychować młodszego brata starszej siostry, samemu będąc starszym bratem i starszą siostrą młodszej siostry… ech! A córka taka fajna, że druga taka byłaby pełnią szczęścia... Bardzo szybko okazało się, że to, co nam życie przynosi, często bywa o wiele lepsze niż nasze oczekiwania. Taka przewrotna wersja życiowego motta mojej babci, czyli „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”.


22 października 2012

Rodzicielka na shoppingu

OK, przyznaję się bez bicia – uwielbiam zakupy. Choćby nie wiem ile woltów przepłynęło przez mój mózg z polecenia Twórcy, podejrzewam, że nigdy się to nie zmieni. Wraz z narodzinami Lenki zmieniła się jednak zasadniczo zawartość toreb, które przynoszę do domu po powrocie z centrum handlowego. Za każdym razem, kiedy usiłuję wzbogacić swoją szafę o coś, co sprawi, że będę wyglądać trochę bardziej na czasie, kończy się tym, że całe wychodne mitrężę na działach dziecięcych i ostatecznie zapominam, po co przyszłam. Kiedy pojawił się Kuba, zrobiło się jeszcze gorzej, bo ubieranie małego mężczyzny to... cóż począć, jeszcze większa radocha! Swoją drogą, dla Leny też bardzo często wybieram ciuszki z metką „for boys”. Dlaczego?


19 października 2012

Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew...

Ile razy w ciągu doby moja dwuipółlatka jest w stanie zapytać „jaki?” i „dlaczego?”, nie wiem. Próbowałam się ostatnio dowiedzieć, ale chyba kiepski byłby ze mnie statystyk, bo poddałam się około dziesiątej przed południem. Doliczyłam do osiemdziesięciu siedmiu, więc sami rozumiecie. A w domu to jeszcze pół biedy, wszystko jest tu przecież dawno zdejakowane i zdedlaczegowane. Wyobraźcie sobie, co się dzieje, kiedy wychodzimy...


16 października 2012

Lena i Kuba zaczynają blogowanie

Gdyby Lena wiedziała, że patrzysz na nią teraz, Drogi Czytelniku, na pewno zakryłaby buzię rączkami i udawała, że zniknęła. Kuba natomiast spojrzałby spod oka i kokieteryjnie się uśmiechnął… Każdy wiek ma swoje prawa, swoje uroki i problemy, radości i strachy, swoje sukcesy i porażki. Towarzyszenie małym ludziom w poznawaniu świata, kształtowanie ich osobowości każdym swoim gestem, słowem i wyborem to ogromna odpowiedzialność, ale i wielka frajda. Nie jestem pedagogiem ani psychologiem. Nie czytam poradników, wolę powieści. Nie oglądam "Superniani", wybieram seriale Showtime'a. Moimi najlepszymi przyjaciółmi jako rodzica są zdrowy rozsądek i intuicja. Na razie na ich pomoc nie mogę narzekać – mam dwójkę najcudowniejszych dzieci pod słońcem. Ale dość o mnie, to blog o nich. Niech dziś zdjęcia będą ich najlepszą wizytówką!