19 października 2012

Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew...

Ile razy w ciągu doby moja dwuipółlatka jest w stanie zapytać „jaki?” i „dlaczego?”, nie wiem. Próbowałam się ostatnio dowiedzieć, ale chyba kiepski byłby ze mnie statystyk, bo poddałam się około dziesiątej przed południem. Doliczyłam do osiemdziesięciu siedmiu, więc sami rozumiecie. A w domu to jeszcze pół biedy, wszystko jest tu przecież dawno zdejakowane i zdedlaczegowane. Wyobraźcie sobie, co się dzieje, kiedy wychodzimy...


Jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać, czy nie przyczyniłam się przypadkiem do tego stanu rzeczy. Jednego z pierwszych dni jesieni, podczas spaceru przyszło mi odpowiedzieć dociekliwej córce, dlaczego z drzew spadają liście. Co prawda niejeden biolog mógłby przyczepić się do mojej interpretacji cyklu wegetacyjnego Acer platanoides czy Betula verrucosa, z założenia miał być dostosowany do możliwości poznawczych przedprzedszkolaka. Nie obyło się bez wyliczenia pór roku i ich charakterystycznych elementów, z kąpielą w jeziorze i sankami na czele. Całość zwieńczyło cudowne „acha” wyraźnie usatysfakcjonowanego małego mózgu. Już szykowałam się na kolejny grad pytań, zbliżałyśmy się bowiem do skrzyżowania z sygnalizacją wielofazową, kiedy uszu moich dobiegł obcy dziecięcy głos.
- Mamo, a dlaczego stoimy?
Nie jestem jedyna!, krzyknęłam w duchu. Wszystkie matki to przechodzą! Wszystkie muszą z anielską cierpliwością tłumaczyć swoim dzieciom, dlaczego niebo jest niebieskie, kwiaty pachną, a pies szczeka. Tak to już jest. To dobrze, bo maluchy mogą w pierwszej kolejności dowiedzieć się wszystkiego od nas, a kto lepiej jak nie rodzic wyjaśni i opowie świat. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy usłyszałam, co następuje:
- Bo tak.
Nie chcę oceniać tej pani w fioletowym płaszczu. Niewykluczone, że miała zły humor, ważne sprawy na głowie, a to było tego dnia dziewięćset dziewięćdziesiąte dziewiąte "dlaczego?". Ale wiecie, co? Ja chcę, aby zadano mi milion pytań, i chcę odpowiadać na nie tak wyczerpująco, jak tylko będę potrafiła. Może dzięki temu pewnego dnia na pytanie „jak było w szkole?” nie usłyszę odpowiedzi „w porządku” i nie zobaczę pleców swojego dziecka.




Zdjęcia: Twórca

Lena:
chustka - allegro
płaszczyk - Benetton
cukienka - H&M
rajstopki, body - Tesco/F&F Baby
buty - Converse

Kuba:
czapka - no name
chustka - allegro
sweterek - Cubus
spodnie - po tacie

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Twojego bloga!!! Co prawda nie jestem jeszcze mamą, ale trochę się psychicznie do tego przygotowuję i muszę Ci powiedzieć, że w każdym calu zgadzam się z Tobą w 100% zarówno do mody (różowy i niebieski wychodzą mi uszami) jak i do wychowywania :) Dodaję do ulubionych zakładek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie trafiłam na Twojego bloga i jestem zachwycona zdjęciami, urokiem Twoich dzieci i tym, jak fajnie, z humorem piszesz o Waszych sprawach. Będę tu wracać na pewno. W kwestii "dlaczego" mam identyczne przemyślenia. Wolę odpowiedź dosłownie "wziąć z kosmosu", jeśli lepszej nie mam niż spławić dziecko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ale wiecie, co? Ja chcę, aby zadano mi milion pytań, i chcę odpowiadać na nie tak wyczerpująco, jak tylko będę potrafiła. Może dzięki temu pewnego dnia na pytanie „jak było w szkole?” nie usłyszę odpowiedzi „w porządku” i nie zobaczę pleców swojego dziecka." ... To mówi o Tobie wszystko, mówi jak mądra jesteś i jak szanujesz swoje dzieci. I życzę Tobie i sobie, by nam nigdy nie zabrakło cierpliwości na odpowiadanie na te pytania.

    OdpowiedzUsuń