22 października 2012

Rodzicielka na shoppingu

OK, przyznaję się bez bicia – uwielbiam zakupy. Choćby nie wiem ile woltów przepłynęło przez mój mózg z polecenia Twórcy, podejrzewam, że nigdy się to nie zmieni. Wraz z narodzinami Lenki zmieniła się jednak zasadniczo zawartość toreb, które przynoszę do domu po powrocie z centrum handlowego. Za każdym razem, kiedy usiłuję wzbogacić swoją szafę o coś, co sprawi, że będę wyglądać trochę bardziej na czasie, kończy się tym, że całe wychodne mitrężę na działach dziecięcych i ostatecznie zapominam, po co przyszłam. Kiedy pojawił się Kuba, zrobiło się jeszcze gorzej, bo ubieranie małego mężczyzny to... cóż począć, jeszcze większa radocha! Swoją drogą, dla Leny też bardzo często wybieram ciuszki z metką „for boys”. Dlaczego?



Po pierwsze nie dominuje tam pięćdziesiąt odcieni różu, a dla odmiany można znaleźć piękny granat czy turkus. Co równie ważne, w rolach głównych nie występują wszystkie księżniczki tego świata, Barbie czy Hello Kitty. Ta ostatnia działa na mnie jak płachta na byka. Żywię do niej zupełnie irracjonalne, ale bardzo silne uczucie nienawiści. Jako że w ogóle stronię od nadruków rodem z kreskówek (no, może za wyjątkiem Myszki Miki, ale to przecież postać kultowa), wygórowane ceny produktów obrandowanych przez Disney’a czy Looney Tunes mi niestraszne, po prostu ich nie kupuję. Już słyszę te kpiące głosy: "przedszkole i szkoła to zweryfikują", "presja rówieśników jest bardzo silna"... pożyjemy, zobaczymy. Na razie nikt się nie buntuje.
Ostatnio w naszej ulubionej stacji radiowej, słynnej pewną międzynarodową aferą, ale dla nas przede wszystkim fajną muzyką płynącej, usłyszałam, że nie wolno (sic!) ubierać dzieci jak dorosłych. Zdaniem głosiciela tej kategorycznej tezy, najwyraźniej sponsorowanego przez jedną z marek odzieżowych, gdyby maluchy same miały wybierać ubrania, sięgnęłyby po te najbardziej kolorowe, z jak największą ilością nadruków.  Hmm… z tego co mi wiadomo, gdyby mogły same decydować, co jedzą, byłyby to wyłącznie żelki, czekolada i ciastka. Czy to oznacza, że mam im na to pozwolić? To się nazywa "kształtowanie nawyków żywieniowych". Co z kształtowaniem smaku i stylu? A jeśli w wieku lat dwunastu spróbują pierwszego papierosa, mam temu przyklasnąć? Tak, wiem, to inny kaliber, ale zasada ta sama.


Zdjęcia: Rodzicielka

Lena:
chustka - Allegro
bluza - H&M
spodnie, buty - Tesco/F&F Baby

Kuba:
czapka - CoolClub
chustka - Allegro
bluza, spodnie - Tesco/F&F Baby
buty - Nike

9 komentarzy:

  1. Zgadzam się w 100% z tym kształtowaniem "smaku i stylu". I choć słyszę wiele głosów sprzeciwu, że to absurd itp. nie łamię się, bo większym absurdem jest dla mnie ubierać dziewczynki na różowo, chłopców na niebiesko (aczkolwiek wolnoć Tomku w swoim domku:)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że nie jestem sama:)Witaj w klubie:) Również nie potrafię wejśc do sklepu, gdzie jest dział dziecięcy i wyjśc z czymś dla siebie:)Zawsze są to rzeczy dla moich skarbów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha mam to samo, mimo że urodziłam dziewczynkę wracam z ciuszkami z działu chłopięcego, chyba dlatego przeważnie słyszę na ulicy - jaki ładny chłopiec!! beże, brązy, zieleń, szarości...
    i mam te same odczucia do hello kitty i również zachodzę w głowę, czemu aż tak? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. jasne ze tak, zgadzam sie z Toba i z .... Natalia Boska bo powtórzyłaś jej słowa z ostatniego odcinka, ogladałaś...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam sprawdzić, kim jest owa Natalia ;) Sama rozumiesz, że nie oglądałam :) A jeśli powiedziała dokładnie to samo, to bardzo mi miło, że scenarzyści "Rodzinki" nas odwiedzili! ;) To raczej ona powtórzyła moje słowa, to październikowy post :D A kiedy jest powtórka? Chętnie zobaczę!

      Usuń
  5. Niesamowite zdjęcia! Trafiłam na bloga niedawno i myślałam, że zima u Was jest piękna, a teraz nie mogę doczekać się wiosny, lata, jesieni... Jesteście najlepsi! Pozdrawiam, Wika

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam odwrotnie - mojemu 9-cio miesięcznemu synkowi często kupuję ciuszki z kategorii "dziewczyńskie" i to bynajmniej nie różowe czy z hallo kitty - nie rozumiem czemu np. turkusowe body czy czerwone obcisłe spodnie nadają się akurat tylko dla dziewczynek? Nie podoba mi się to sztywne rozróżnianie płci ciuszków. A swoją drogą, zwłaszcza w tych najwcześniejszych miesiącach, trudno znaleźć dla chłopca coś, co nie jest niebieskie, w autka albo inne pojazdy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hello Kitty NIENAWIDZE:) ŻAL MI NAJCZĘŚCIEJ TYCH MŁODYCH MAMUŚ KTÓRYCH DZIECKO JEST POUBIERANE W MILION ODCIENI RÓŻU ! Z KOTEM JAKO LOGO;/ TRAGEDIA - kolory dla dziewczynek nie muszą takie byc, ciesze się że jest ktoś kto nie jest na tyle pusty aby ubierać dziecko w róż ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem przerażona najbardziej pogodą ! Rok temu było tak ciepło... obrażę się na świat w końcu jak tak można temperaturę zaniżać !

    OdpowiedzUsuń