29 listopada 2012

Byle do wiosny!

Odkąd w roku 2000 zaczęliśmy z Twórcą razem chodzić, chodzimy nieustannie. W liceum przeszliśmy miasto wzdłuż i wszerz, na studiach każdy bezdeszczowy dzień kończyliśmy spacerem. Na paryskich chodnikach schodziliśmy buty, na lizbońskim bruku stopy, a na tatrzańskich szlakach kolana. Kiedy nosiłam Lenę w brzuchu, pięciokilometrową przechadzką w trzecim miesiącu o mało nie doprowadziliśmy do tragedii. Wraz z pojawieniem się dzieciaków częstotliwość naszych pieszych wycieczek spadła drastycznie. Bo obowiązków więcej, czasu mniej, a wyjście z nimi to niemal przedsięwzięcie. Bo po 22:00 śpią, a o tej porze w lecie spacerowało się zawsze najprzyjemniej…



Nasze wielogodzinne wyprawy, częstokroć tymi samy trasami, to coś, czego brakuje mi najbardziej w naszym dzieciatym byciu razem. Trochę boli, że owo razem coraz częściej oznacza oddzielnie, jeśli kiedyś byliśmy dosłownie nierozłączni, ale wiem, że gdyby nie jego błysk w oczach dzieci, ból byłby milion razy dotkliwszy. Nie brakuje mi imprez, bo nie imprezowaliśmy jak szaleni. Nie brakuje mi rozmów, bo te wciąż prowadzimy, czasem kosztem snu. Nie narzekam na brak czułości, bo to zwykle ja zmuszona jestem dawkować ją pomiędzy zlewem, kuchenką, talerzem, łazienką i pokojami dzieci. Wydaje mi się, że także za sprawą tego dawkowania Twórca czasem głośno zastanawia się, co by było, gdybyśmy jednak poczekali...
Być może miałabym czas przeczytać wreszcie tę grubaśną biografię Miłosza i obejrzeć ostatnie dwa sezony „Trawki”. Być może skoczyłabym ze spadochronem i nauczyła się grać w tego nieszczęsnego tenisa. Może mieszkalibyśmy ładniej, jedli wykwintniej, ubierali się lepiej. Za nami byłaby upragniona podróży do Nowego Jorku i do Tokio, za nami byłby samodzielny rejs po Mazurach, w końcu na cholerę nam te patenty...?
A może dalej tkwilibyśmy tam, gdzie w czerwcu 2009 roku, kiedy kupowaliśmy razem test ciążowy? Kocham Edith Piaf za piosenkę „Je ne regrette rien". Bo choć czasem przypominam sobie, że było jakieś życie przed Leną i Kubą, przed tym, jak przełączyłam się w tryb "mama", nigdy nie żałuję, że się skończyło.


Zdjęcia: Rodzicielka


Lena:
czapka, sukienka - Terranova

płaszczyk - Reserved Kids
legginsy - Next
buty - Zara

Kuba:
czapka, rękawiczki - H&M
budrysówka - Reserved Kids
spodnie - Pepco
buty - Tesco/ F&F Kids

18 komentarzy:

  1. świetny wpis :) takie chwile zastanawiania się i wspomnień ma chyba każdy rodzić ... ja też ... :) ale również ani chwili nie żałuję że "poprzednie życie" się skończyło i jest teraz wspólne z Kubą :) Bardzo mi się podoba, że piszesz tak szczerze :) nie zastanawiasz się co ludzie pomyślą tylko piszesz z serca obojętnie czy masz się przyznać do jakiś słabości czy pisać o pozytywach :) no uwielbiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poolcia, czytam sobie zawsze twoje wpisy w pociągu w drodze do pracy. Dziś, nie wiedziec czemu, w oczach stanęły mi świeczki. Nie że smutku. Chyba dopadaja mnie refleksje na temat przemijania I korzystania z życia, bo w końcu jest takie krótkie. Nie wolno żałować. Nie wolno gdybac. Trzeba brać z życia, co najlepsze I pomnażać to szczęście. Uwielbiam twoje wpisy. Muszę zacząć je tłumaczyć na angielski I rozsylac moim znajomym tubylcom:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, Kami! Wierz mi, sama chciałam robić je też po angielsku, ale zabieram się do tego jak, nie przymierzając, pies do jeża :) Ale im ich więcej, tym trudniej będzie nadrobić. Motywuj mnie tak czasem. Całujemy Cię!

      Usuń
  3. bardzo, bardzo ciekawy i zarazem przepełniony miłością wpis. wzrusza i zmusza, aby na chwilę się zatrzymać i zastanowić co tak naprawdę liczy się w życiu każdego z nas. Gratuluję! poczucie spełnienia do pozazdroszczenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne dzieci, piękne ubranka, piękne zdjęcia wszytko piękne!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O my też tak lubiliśmy spacerki we dwoje.A teraz lubimy w czwórkę i chociaż to już nie są takie spokojne spacerki ale dajemy rade:-)Nieraz wieczorem jak taka cisza zastanawiamy się co byśmy robili jakby robaczków naszych nie było taki spokój(może poszlibyśmy do kina pojechalibyśmy na wycieczkę itp...) .A po chwili mówimy ale by było nudno tak jakoś w sercach naszych pusto.L.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacery były w zasadzie tylko pretekstem do rozważań... my też, kiedy możemy, spacerujemy w czwórkę. A możemy mniej nie tylko ze względu na dzieci. Studenckie i licealne czasy minęły przecież nie przez nie. Taki lajf...

      Usuń
  6. A miałam jeszcze dodać dzieciaczki jak zawsze urocze a synek jaki zaciekawiony chyba pajączka wypatrzył:-)L.K

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie napisane. My czasem z moim mężem urywam się gdzieś sami- grunt to równowaga w naszym przypadku. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam do Ciebie dopiero dzis i żaluje. Jej jakie piękne dzieciaczki,zdjęcia, ubranka. Wszystko cudowne!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę się przyznać, że wydrukowałam sobie ten wpis do kalendarza......dlaczego? bo ma tyle pozytywnego w sobie, " zrzuca" swoim przekazem na właściwy tor kiedy ma się " gorszy" dzień. I choć jest wśród innych kalendarzowych, ważnych przemyśleń, dziękuje!!!!
    mama Matyldy

    OdpowiedzUsuń
  10. Wzruszający post a dzieciaczki śliczne,serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowity wpis! Przepiękny.
    Pozdrawiam
    Zosia

    OdpowiedzUsuń